Nick: dev null
Forma misji: T (Teraźniejszość)
Ilość znaków: 5983
Ilość wykonanych MS w tym miesiącu: 2/5
Forma misji: T (Teraźniejszość)
Ilość znaków: 5983
Ilość wykonanych MS w tym miesiącu: 2/5
Dżentelmen z kwiatową torebką. Czarny ubiór bardzo kontrastował z torbą na zioła, którą otrzymał przez przedobrzenie poprzedniego zadania. Może to właśnie było kluczowym słowem? Przedobrzenie tak świetnie pasowało do owoców jego poprzedniego zadania. Mógł w sumie zabrać się jeszcze raz za to samo, ale był świadom, że tego typu zadania mają blokadę czasową po wykonaniu i nie był pewien ile powinien właściwie czekać. A samo czekanie było w tym momencie najgorsze, bo przecież fatalnie wpływało na współczynnik expogodziny, który określał jak bardzo efektywny jest w swoim działaniu. A im bardziej zwlekał, tym większa była szansa, że się nie uda zrobić to, co planował. Porażka nie wchodziła tutaj w rachubę, gdy gra toczyła się o najwyższą stawkę. Uderzył się więc otwartymi dłońmi w policzki, aby pobudzić się do działania. Negatywne modyfikatory związane ze spaniem pod gołym niebem opuściły go już co prawda, ale fizyczne zmęczenie pozostawało. Tak mu przynajmniej tłumaczył elektroniczny hełm, który go więził.
Szedł krokiem marszowym, na granicy biegu. Bieg był nieefektywny, bo trzeba było płacić energią, a potem odpoczywać. W rozliczeniu na przebytą odległość nie miało to za bardzo sensu. Skierował się on w kierunku przeciwnym od zapyziałej chatki z flegmatycznym farmerem, którego z jednej strony przeklinał za najwolniejsze przydzielenie zadania w historii, a z drugiej zaś ukazało mu nieco więcej prawdy o tym świecie. Oskryptowanie przestało działać. Przynajmniej po części. Trzeba było to jednak dogłębnie zbadać, bo mogło to zaważyć o jego przyszłym życiu i śmierci. Ale NPC, który myślał, był czymś zupełnie obcym i abstrakcyjnym dla jego umysłu. Tego samego zadaniowego organu, który skierował go na łatwe zadanie i zarobek oraz oczywiście na świetną decyzje o ucięciu komara w środku pola, pośród zbieranych chwastów. Za to drugie mógł sobie pluć tylko w brodę, bowiem zmarnował cały ranek. Moment w którym najbardziej optymalnie jest korzystać z tych konkretnych umiejętności, aby wydobyć jak największy efekt swojego działania. No ale nic, płakanie nad rozlanym mlekiem do niego nie pasowało. Trzeba było skupić się na kolejnej stosunkowo łatwej opcji potrzebnej do zadania.
Idąc na wschód od Idylli można natrafić na nieduży mostek, który prowadzi przez rzekę, ale to nie drugi brzeg interesował naszego bohatera, a sam kanał. Konkretniej w płytszej części kanału dawniej znajdowała się pewna postać, która pozwalała dość dobrze zarobić. Niestety w dużej części zależało to od szczęścia gracza, czy też innych ukrytych współczynników. On jednak wiedział lepiej. To wszystko było oskryptowane i trzeba było znaleźć czuły punkt programu, aby móc nagiąć go do własnej woli. Nie takie rzeczy przecież robił na studiach.
Stał sobie typek w gumiakach na środku płycizny, która znajdowała się nieopodal mostu. Co jakiś czas się schylał i zamaczał przedmiot trzymany w rękach. Prostował się i trzepał tym przedmiotem. Tym sitem. Jakby miał czas, by siedzieć i podziwiać widoki, to patrzenie na tą scenkę przypominało te śmieszne zapętlone filmiki z początku dwudziestego pierwszego wieku. Co oni mieli wtedy też do kotów? Że niby śmieszne były? Umysły starszego pokolenia były dla niego niezrozumiałe. Ale pewnie to samo by powiedziały jego dzieci o jego kulturze. Kto wie, może za kilka dekad wirtualna rzeczywistość będzie się kojarzyła z zabawą starców i miłośników vintage?
Nie zamierzał on jednak być biernym obserwatorem, o nie. Zbliżył się do mężczyzny od tyłu, próbując się niejako zakraść. Nie żeby miał ku temu powody, ale chęć przetestowania jego reakcji była silniejsza, niż mu się wydawało. Zaraz kiedy przekroczył coś, co było w jego głowie przestrzenią zasięgu tejże pozbawionej duszy istoty, to od razu pojawiła się reakcja. Zapętlona reakcja się wyłamała, a sam poszukiwacz złota obrócił się w jego stronę.
- Ah witam, czy chcesz może poprzesiewać ze mną piasek? Woda z gór znosi wszelkie minerały i przy odrobinie szczęścia można zdobyć coś cennego. Trzeba mieć tylko duuuużo cierpliwości. – NPC uśmiechnął się szeroko, a przed oczyma naszego bohatera pojawiło się znajome okno w interfejsie:
Już miał naciskać zielony przycisk akceptacji, kiedy zatrzymał rękę. A gdyby tak może…
- Bardzo chętnie pomogę ci w zadaniu. – Odezwał się dużo spokojniej, niż wtedy gdy rozmawiał farmerem. To był ciekawy eksperyment, który prowadził sam ze sobą. Czy ten świat przedstawiony był bardziej inteligentny, niż mu się początkowo wydawało? Mężczyzna chlupiąc na lewo i prawo wydostał się z wody, aby dotrzeć do swoich tobołów. Przez chwilę grzebał w nich, by wyciągnąć drugie sito z drobnymi dziurkami, które szybko wymoczył w strumieniu wody. Powoli zaczął człapać przez wodę z powrotem w kierunku swojego poprzedniego miejsca, ale minął je, by dotrzeć do chłopaka. Kiedy ten przyjął ten przedmiot, to pozostawione okienko z akceptacją misji automatycznie wcisnęło zielony guzik i się zamknęło. Ciekawe…
Moczenie jak to moczenie. Zbyt ciekawe nie jest. Zamocz, wsyp piach, odsiej, przepłucz dwa razy, wstrząśnij i to co za duże, by przecisnęło się przez dziurki jest twoje. Głównie drobne kamyczki. Czasem jakiś patyczek czy kawałek jakiejś wodnej rośliny, która zaklejała całe sito i wymagała więcej roboty. Normalny typ by się zanudził po pół godzinie. Twardziel by dotrzymał godziny. Maniak dwóch. On natomiast jakoś się trzymał po czterech, chociaż do sita nie wpadało nic cenniejszego od małych kamyczków z rzeczki, które przypłynęły z niedalekich gór. Ale on wiedział do czego zmierza i na co zwracać uwagę.
W momencie, w którym przeciętny zjadacz chleba znienawidziłby twórców tej gry, za tak mozolną misje do jego sitka wpadł kamień. Spory, ostry. Nic ciekawego w sumie. Gorzej tylko, że wyleciał robiąc dziurę w sicie wielkości kciuka. Bohater jednak niewzruszony dalej odsiewał dziurawym narzędziem piasek w rzece, ale teraz była wyraźna zmiana. Nie zbierał już piasku, a dość spore kamyki. Większe niż wcześniejszy piasek. No i o to właśnie chodziło.
Zadaniem sita było odsiewać. Odsiewało zaś wszystko to, co było mniejsze niż największa dziurka w sicie. Tym sposobem wielkie dziury dawały duże kamienie. Z jednej strony sceptycy pytaliby, czemu sam nie zrobił tej dziury? Odpowiedź zaś była prosta. Ci, którzy tworzyli tą mechanikę przewidzieli, że gracz może tak spróbować. Wszelkie uszkodzenia sita przez niego po prostu psuły ten przedmiot. Nie było jednak do końca jasne, czy wydarzenie z kamykiem przedziurawiającym narzędzie wydobywcze było celowo zaimplementowane, czy też było to niedopatrzenie. On sam miał pewną teorię.
Kiedy zbliżała się ósma godzina moczenia nóg i sita w końcu los się do niego uśmiechnął. Albo też wspaniałe bóstwo wszystkich graczy RNGsus, który obdarzył go dobrym numerkiem. To co wyłowił błyszczało się. Na dodatek było dość spore, bo korzystał z odpowiednio zmodyfikowanego narzędzia. Szybko spieniężył dobra NPCowi, bo szczerze miał dość już dźwięku lejącej się wody. Nie zwrócił nawet uwagi na złoty napis w interfejsie.
Szedł krokiem marszowym, na granicy biegu. Bieg był nieefektywny, bo trzeba było płacić energią, a potem odpoczywać. W rozliczeniu na przebytą odległość nie miało to za bardzo sensu. Skierował się on w kierunku przeciwnym od zapyziałej chatki z flegmatycznym farmerem, którego z jednej strony przeklinał za najwolniejsze przydzielenie zadania w historii, a z drugiej zaś ukazało mu nieco więcej prawdy o tym świecie. Oskryptowanie przestało działać. Przynajmniej po części. Trzeba było to jednak dogłębnie zbadać, bo mogło to zaważyć o jego przyszłym życiu i śmierci. Ale NPC, który myślał, był czymś zupełnie obcym i abstrakcyjnym dla jego umysłu. Tego samego zadaniowego organu, który skierował go na łatwe zadanie i zarobek oraz oczywiście na świetną decyzje o ucięciu komara w środku pola, pośród zbieranych chwastów. Za to drugie mógł sobie pluć tylko w brodę, bowiem zmarnował cały ranek. Moment w którym najbardziej optymalnie jest korzystać z tych konkretnych umiejętności, aby wydobyć jak największy efekt swojego działania. No ale nic, płakanie nad rozlanym mlekiem do niego nie pasowało. Trzeba było skupić się na kolejnej stosunkowo łatwej opcji potrzebnej do zadania.
Idąc na wschód od Idylli można natrafić na nieduży mostek, który prowadzi przez rzekę, ale to nie drugi brzeg interesował naszego bohatera, a sam kanał. Konkretniej w płytszej części kanału dawniej znajdowała się pewna postać, która pozwalała dość dobrze zarobić. Niestety w dużej części zależało to od szczęścia gracza, czy też innych ukrytych współczynników. On jednak wiedział lepiej. To wszystko było oskryptowane i trzeba było znaleźć czuły punkt programu, aby móc nagiąć go do własnej woli. Nie takie rzeczy przecież robił na studiach.
Stał sobie typek w gumiakach na środku płycizny, która znajdowała się nieopodal mostu. Co jakiś czas się schylał i zamaczał przedmiot trzymany w rękach. Prostował się i trzepał tym przedmiotem. Tym sitem. Jakby miał czas, by siedzieć i podziwiać widoki, to patrzenie na tą scenkę przypominało te śmieszne zapętlone filmiki z początku dwudziestego pierwszego wieku. Co oni mieli wtedy też do kotów? Że niby śmieszne były? Umysły starszego pokolenia były dla niego niezrozumiałe. Ale pewnie to samo by powiedziały jego dzieci o jego kulturze. Kto wie, może za kilka dekad wirtualna rzeczywistość będzie się kojarzyła z zabawą starców i miłośników vintage?
Nie zamierzał on jednak być biernym obserwatorem, o nie. Zbliżył się do mężczyzny od tyłu, próbując się niejako zakraść. Nie żeby miał ku temu powody, ale chęć przetestowania jego reakcji była silniejsza, niż mu się wydawało. Zaraz kiedy przekroczył coś, co było w jego głowie przestrzenią zasięgu tejże pozbawionej duszy istoty, to od razu pojawiła się reakcja. Zapętlona reakcja się wyłamała, a sam poszukiwacz złota obrócił się w jego stronę.
- Ah witam, czy chcesz może poprzesiewać ze mną piasek? Woda z gór znosi wszelkie minerały i przy odrobinie szczęścia można zdobyć coś cennego. Trzeba mieć tylko duuuużo cierpliwości. – NPC uśmiechnął się szeroko, a przed oczyma naszego bohatera pojawiło się znajome okno w interfejsie:
Misja: Dziurawe sito
Akceptuj _____Odrzuć
Akceptuj _____Odrzuć
Już miał naciskać zielony przycisk akceptacji, kiedy zatrzymał rękę. A gdyby tak może…
- Bardzo chętnie pomogę ci w zadaniu. – Odezwał się dużo spokojniej, niż wtedy gdy rozmawiał farmerem. To był ciekawy eksperyment, który prowadził sam ze sobą. Czy ten świat przedstawiony był bardziej inteligentny, niż mu się początkowo wydawało? Mężczyzna chlupiąc na lewo i prawo wydostał się z wody, aby dotrzeć do swoich tobołów. Przez chwilę grzebał w nich, by wyciągnąć drugie sito z drobnymi dziurkami, które szybko wymoczył w strumieniu wody. Powoli zaczął człapać przez wodę z powrotem w kierunku swojego poprzedniego miejsca, ale minął je, by dotrzeć do chłopaka. Kiedy ten przyjął ten przedmiot, to pozostawione okienko z akceptacją misji automatycznie wcisnęło zielony guzik i się zamknęło. Ciekawe…
Moczenie jak to moczenie. Zbyt ciekawe nie jest. Zamocz, wsyp piach, odsiej, przepłucz dwa razy, wstrząśnij i to co za duże, by przecisnęło się przez dziurki jest twoje. Głównie drobne kamyczki. Czasem jakiś patyczek czy kawałek jakiejś wodnej rośliny, która zaklejała całe sito i wymagała więcej roboty. Normalny typ by się zanudził po pół godzinie. Twardziel by dotrzymał godziny. Maniak dwóch. On natomiast jakoś się trzymał po czterech, chociaż do sita nie wpadało nic cenniejszego od małych kamyczków z rzeczki, które przypłynęły z niedalekich gór. Ale on wiedział do czego zmierza i na co zwracać uwagę.
W momencie, w którym przeciętny zjadacz chleba znienawidziłby twórców tej gry, za tak mozolną misje do jego sitka wpadł kamień. Spory, ostry. Nic ciekawego w sumie. Gorzej tylko, że wyleciał robiąc dziurę w sicie wielkości kciuka. Bohater jednak niewzruszony dalej odsiewał dziurawym narzędziem piasek w rzece, ale teraz była wyraźna zmiana. Nie zbierał już piasku, a dość spore kamyki. Większe niż wcześniejszy piasek. No i o to właśnie chodziło.
Zadaniem sita było odsiewać. Odsiewało zaś wszystko to, co było mniejsze niż największa dziurka w sicie. Tym sposobem wielkie dziury dawały duże kamienie. Z jednej strony sceptycy pytaliby, czemu sam nie zrobił tej dziury? Odpowiedź zaś była prosta. Ci, którzy tworzyli tą mechanikę przewidzieli, że gracz może tak spróbować. Wszelkie uszkodzenia sita przez niego po prostu psuły ten przedmiot. Nie było jednak do końca jasne, czy wydarzenie z kamykiem przedziurawiającym narzędzie wydobywcze było celowo zaimplementowane, czy też było to niedopatrzenie. On sam miał pewną teorię.
Kiedy zbliżała się ósma godzina moczenia nóg i sita w końcu los się do niego uśmiechnął. Albo też wspaniałe bóstwo wszystkich graczy RNGsus, który obdarzył go dobrym numerkiem. To co wyłowił błyszczało się. Na dodatek było dość spore, bo korzystał z odpowiednio zmodyfikowanego narzędzia. Szybko spieniężył dobra NPCowi, bo szczerze miał dość już dźwięku lejącej się wody. Nie zwrócił nawet uwagi na złoty napis w interfejsie.
Misja zakończona sukcesem.
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|